środa, 16 marca 2016

Jutro


Jutro.
Zrobię wszystkim śniadanie.
Albo nie, nie wszystkim , tylko sobie.
I nie śniadanie, tylko kawę.
Dzieci już przecież będą w szkole, a mąż  w tygodniu nie jada śniadań w domu.
Dlatego kawę zrobię na pewno.
Taki mam plan, jak się uda.


Jutro.
Wypiorę wszystkie brudne  ubrania.
Albo nie, nie wszystkie, tylko bieliznę  bo  ona ciału  najbliższa.
Jej świeżość to absolutna podstawa, ubranie wierzchnie może być nawet dwudniowe.
Dlatego to ją upiorę na pewno.
Taki mam plan, jak się uda.

Jutro.
Pomyję wszystkie okna.
Albo nie,nie wszystkie, tylko w kuchni.
Ono jest od ulicy i z pewnością straszy przechodniów.
Dlatego to je umyję na pewno.
Taki mam plan, jak się uda.

Jutro.
Zrobię obiad z dwóch dań, a potem deser.
Albo nie, obiad będzie skromny, mamy przecież post i wszyscy jesteśmy na diecie.
Główny będzie deser.
Zasłodzę najbliższych  słowami  i gestami  mojej miłości.
Dlatego to on będzie na pewno.
Taki mam plan, jak się uda.


Jutro.
Będę snuła dalekosiężne plany.
Albo nie ,odwrotnie, bardzo przyziemne.
Dalekie plany wymagają bycia  cierpliwym, sumiennym i obowiązkowym.
Dlatego zacznę od  codziennych i te będę snuła na pewno.
Taki mam plan, jak się uda.

***

Nie, nie chciałam rozśmieszyć Boga,
Dlatego sprostuję, że niczego w życiu  na serio nie planuję.

Dlaczego?
Bo planowanie przez nas  życia to tylko ułuda,
Gdy Niebiosa zechcą inaczej, to żaden nasz plan się  nie uda.


czwartek, 10 marca 2016

Młodzi czterdziestoletni



Już jako czterdziestolatka, wyglądająca na te lata, ale nie czująca się nań wcale,
otwieram nowy rozdział "młodych- czterdziestoletnich"


Tymczasem , po zaskakująco "niezaskakującym" wejściu w nowe lata,
przywitana tortem, świecami i zimnymi ogniami przez moją uroczą młodzież sztuk dwie, a potem przez najbliższą rodzinę od strony męża i skromną, acz szczerą ,delegację znajomych, oznajmiam,że mąż mój rodzony nie wniósł nic od siebie w ten mój, a jakby nie mój dzień urodzinowy.
Nie tak wprowadziłam ślubnego mego w nowy rozdział, i nie tak wyobrażałam sobie moje weń wejście...
Nauczona doświadczeniem po raz kolejny -> może kiedyś nauczę się odpłacać pięknym za nadobne!

                                                                             *****

Tak zaczęłam pisać dzień po...
W pierwszy dzień marca b.r, następny dzień po kalendarzowym wejściu w nowe,
z czwórką z przodu, lata urodzinowe.

Odszczekać  muszę, bo nie, że powinnam, tylko MUSZĘ ! -wszystko, co wyżej męża dotyczy!
Że niby nic nie wniósł,
Że zlekceważyć się ów dzień odważył.
I "Miśce" swojej okrągłych urodzin z fajerwerkami nie wyprawił!
A obdarował przecież nader szczodrze wybrankę swą "kudłatą",
Kruszcami wszelakimi i to na dni kilka przed magiczną datą!

Jakaż to naiwność moja była, a złość jaka,
Że  w mężu moim "rodzonym" prawie,
Brak inwencji, pomysłów i chęci!
Że w dniu święta mego ->  dwudziestego dziewiątego lutego
Potraktował zbyt lekko bez uroczystości wszelakich,
A odśpiewując "sto lat" był  nieobecny jakiś.

Prawdą jest,że nic nie chciałam i zaklinałam,
Prosiłam i posłuszeństwo w tym temacie niemal nań wymuszałam,
To jednak nadzieję z każdym bliskim dniem  coraz większą miałam,
Że nie posłuchał jednak i zaskoczyć zechce w sposób niebanalny,
Tak, tu  przyznaję, przewrotność domeną kobiet w wieku każdym !
I zaskoczył.
Patrz wyżej, początek wpisu nader wymowny.
W sam dzień urodzin sprawcą był łez moich i żalu wielkiego.
Dopadła mnie znienacka depresja wieku średniego.
Czułam się niezauważona i niedoceniona.
Zanim oczy przeszklone rozpaczą  zamknęłam ,
W balonikach z helem dotkniętą duszę oczyszczałam.
Powietrze zeń wciągając i za pamięć wszystkim dziękując,
Wyliczyłam każdego, męża mego świadomie pomijając.
Choć niepoważna w tonie , to w sercu  poważnie zraniona.
Taka to radość z dnia mojego była ,
Zasnęłam więc lekko przybita, niczego nieświadoma!

W k r ę c o n a.
W butelkę nabita.
Jak rybka-(zodiakalna przecież)-haczyk połknęłam
I owinęłam się jeszcze wokół własnych sideł złości i braku spostrzegawczości.
Życzenia wkręcających nieświadomie spełniałam.
I krok po kroku ,książkowo, misterny plan, bez cienia podejrzeń realizowałam.

Pięć dni później.
W sobotę, 5 marca roku pańskiego-> dwa tysiące szesnastego,
Zaproszona byłam na recital Michała Żebrowskiego.
Do teatru zatem  „Miśka” się wyszykowała,
Ze szwagierką, co na pierwszy ogień do realizacji wkrętu wytypowana została.
Jakież zdziwienie moje było, że nie ów aktor ,wyżej wspomniany, a  żebrak jakiś , nierób i  złodziej, przemienił kulturalne wydarzenie w haniebne widowisko,
I z łupem w postaci torebki ,imienniczce mej wyrwanej,
Pędził przez miasto w kierunku tylko sobie znanym.
Nieświadoma niczego, mistrzowski spektakl  ze mną w roli głównej -zagrałam
Strach, złość, bezsilność  i niemoc  mną  dotkliwie targała,
Irracjonalność z trzeźwym umysłem na zmianę się przeplatała.
Słów na wszystko brakuje!
Nie zrozumie tego nikt, kto tego nie przeżyje!
Podążałam w pościgu za złodziejem ,
Nie torebki, a emocji moich,                                                                     
Dając upust  reakcjom kompletnie nieswoim.
Weszłam w to bez  reszty.
Otumaniona szybkim zdarzeń przebiegiem,
Z ostrożnością  wrodzoną  goniłam za zbiegiem.
Weszłam w to.
Od stóp w lakierowane szpilki obute ,
Po uszy w brylanty od męża  nakute.
Weszłam w to.
Z falami na włosach półdługich, co  siwy kosmyk farbą ciemną kryję,
By  potem odświeżać, gdy się kolor zmyje.                                                               
Weszłam w to.
Z małą czarną  na ciele dojrzałym, 
Mimo ćwiczeń wielu ,wciąż  niedoskonałym. 
Weszłam w to.
Ze szminką na ustach w klasycznej  czerwieni,
I tu z miejsca  plastykowi  memu  szczerze dziękuję ,
Że naturalna ich wąskość , już mnie nie frustruje.
Weszłam.
W pełną zdarzeń scenerię miasta  mrokiem powitą,
Gdzie spektakl urodzinowy się toczył,              
I krew moja , jak fala się spiętrzyła, 
Drżąc mym ciałem wątłym, nerwami wodziła.
Weszłam.
Za sprawcą  z cnót wszelkich ozutego,
Do miejsca , gdzie otchłanią ciemną ziało,
Choć na parterze lokalu kilka osób siedziało.
Szłam.
Przed siebie, snując w głowie najgorsze scenariusze, 
Szłam.
Przeżywając wewnątrz potworne katusze.
Szłam.
Zaćmiona i nieopisanie  przerażona,
Szłam.
Namowami męża przez telefon podstępnie zwabiona,
A serce rozdarte z rozsądkiem bój głuchy toczyło,
Jedno z drugim o pomoc bliźniemu wewnątrz mnie walczyło.
Błędnym więc wzrokiem ślepo podążałam, truchtając ciągle nieśmiało,
Za pewnym krokiem towarzyszki mojej, przez  zuchwałego złodzieja -pokrzywdzonej.
W obce mi, ale jej dobrze znane ,skwapliwie mnie doprowadzono,
I finalnie, happy endem, na trzecim stopniu stromych schodów  przemiło zaskoczono!
Tłumem gości, śmiechem, okrzykiem ("mamy cię" ) i  petardami,
Śpiewem ,tańcem oraz (wierzę) szczerymi życzeniami!
Wkroczyć w nowe dane mi hucznie było, 
Dużo się śmiało,jadło i piło 
Krótko mówiąc -> fenomenalnie bawiło!

Nie takie straszne , choć okrągłe i z oczami wielkim,
Urodzinowe czterdzieste z moimi najwspanialszymi pod słońcem- NAJBLIŻSZYMI!

Płakałam tam jak dziecko  łzami rzewnymi ,
Że tak się dałam ogłupić akcjami  fikcyjnymi.
Makijażowi ,słone łzy radę dały,
I na widok wszystkich przybyłych ,obraz wzruszenia na mym licu namalowały.
A, że emocjom skrajnym końca nie było,
To  dosłownie hasło klucz "rycząca czterdziestka"- jak rzep się mnie wtenczas  uczepiło!

Ku końcówce wpisu, na prędce  stworzonego,
Nadmienię, że znam plusy i minusy nowego wieku mego.
Doświadczona, owszem, ale wciąż ambitna,
Wyrozumiała,tolerancyjna i cierpliwa ze mnie  kobitka.
Humorem  chętnie  tryskam, gdy czas ku temu  najdzie,
Uśmiechu unikam, gdy w ubytki mak wejdzie.
Delikatna, serdeczna, ciepła i cicha,
Zazdrosna o męża ,tak, na tym punkcie mam bzika!
Uwodzicielska (czasem), pewna siebie  i zwinna,
A przy tym szczera, skromna, uczciwa i do granic rodzinna.
Wad też mam sporo, więc omijać trzeba je łukiem szerokim,
Bo nie zmieściłyby się nawet w oceanie głębokim.
Bez lukrowania dodam tylko szczerze,
Że mimo ułomności wielu ,wciąż wysoko mierzę!
Podsumowaniem do opisu tego,
Powierzchownie i dogłębnie  przeanalizowanego,
Jest zgodzić z faktem i prawdą dotkliwą
Że nie jestem już młódką , a kobietą leciwą.
Ale niech wszyscy wiedzą , że duch mój wciąż młody!
I byle czwórką z przodu , nie pozwolę przytłoczyć wewnętrznej urody!

***
W podziękowaniu wszystkim , którzy oskarowo role aktorskie zagrali,
I spektakl urodzinowy dla mnie fantastycznie  zaaranżowali:

Najdrożsi,
Szczęście mam wielkie mieć Was wokół siebie,
Bo życie moje ziemskie  z Wami , jest boskie  jak w Niebie!
Kocham Was miłością czystą moi mili
I  chciałabym tylko, żebyście  Miście z Czarto  zawsze  dobrze życzyli :)



                                                                                Kocham Was!
                                                                       „Miśka”  P.   z „Czarto”