sobota, 28 września 2013

Wolna... Sobota

Sobotni poranek ,nie wiedzieć czemu ,zawsze jakiś taki nerwowy.
Niby wolne, a jednak wiele do zrobienia.
Dziś doszły jeszcze wyprawy młodzieży.
Jedna zaspała i w biegu szykowała się do teatru, drugi teatr ten tworzył na miejscowym cmentarzu.
Rzuciwszy w cholerę w/w sobotnie obowiązki ,pojechałam podejrzeć aktorskie zdolności syna.
Nie, nie łatwo się wyrwać z domu, gdy za oknem mży, a samochód w posiadaniu sz.małżonka, który właściwie wysiada z niego tylko wtedy, gdy zjeżdża na nocleg.
Szybko się też okazało, że trzeba w te pędy skompletować garderobę na  jesienne plenerowe wyjścia bo obok sandałków ze złotymi paseczkami , które owszem pięknie podkreślały letnią opaleniznę, kilku par japonek i adidasów na fitnessowe harce, nie mam do obucia nic sensownego na tę porę roku!
W ostateczności mogłabym wcisnąć szpilki , ale wysokość obcasa skróciłaby się co najmniej o 5 cm zatapiając w ziemi miejscowego cmentarza,czyli efekt raczej średni a wygoda żadna!
Wybrawszy czerwone półbuty/sezon bodajże 2008 ( szkoda wyrzucić bo skórka,o ile to wogóle skóra, miękka i solidna)- byłam gotowa do wyjścia.
Nerwowe próby połączenia do nieustannie wiszącego na słuchawce- współmałżonka i jeszcze bardziej nerwowa jazda ,na występ,gdy udało mi się już przejąć 4 kółka, sprawiły,że już przed południem sobotni dzień spisałam na straty.
Dotarłam, jak się na miejscu okazało, przed czasem, bo mój artysta celowo wprowadził mnie w błąd przewidując,że mogłabym się spóźnić...
Sprytne! 
Przywitawszy mnie niezadowalającym spojrzeniem i pytaniem, czemu się tak ulizałam ( o fryzurze mowa) podniosłam dyndający na ramieniu aparat i pstryknęłam mu pamiątkowe fotki ,gdy stał skurczony i telepiący się z zimna w towarzystwie  kilku koleżanek obok sceny na której talent swój aktorski miał zaprezentować.

Wykręciwszy się na pięcie, wróciłam do domu.

*Ech...
A przecież tak zupełnie  niedawno uśmiechały się do mnie swoimi promiennymi buźkami i oczka takie radosne na widok mamy miały.
A mama zawsze w pierwszym rzędzie, jak dziś, tyle,że dziś dużo krócej niż zwykle.