poniedziałek, 11 maja 2015

Mai się Maj

Słońca dziś jak na lekarstwo.
Poniedziałkowe zajęcia bez majowych uniesień.
Dom ogarnięty-(po łebkach)
Praca wre-( z ograniczoną intensywnością )
Dzieci w szkole, mąż i ojciec -w plenerze-(co standardem nie jest, jeżeli o porannych jego zajęciach ma być mowa)

Jestem teraz sama z głową wolną od głębokich przemyśleń i planów wszelakich,
Właściwie to nic nowego,ot ---> c o d z i e n n o ś ć
Nie szara i nie bura, bo tylko ułomny mógłby tak ją określić.
Choć przekwitają już tulipany na moim miejskim skrawku zieleni, 
To maj pąkami  róże obsypał, co cieszyć za chwilę będą feerią barw,kształtów,zapachów... i zjawisk wszelakich.
O  burości nie może być mowy!
Nie w maju!
W maju -maj się mai.
Łapczywie łapię powietrze i oddycham piersią pełną ,choć gabarytowo daleko jej do niej,
I nowych wyzwań się w maju mniej boję,
Chętniej niż zwykle je podejmuję świadomie łamiąc własne bariery i uprzedzenia.
Oczy coraz głębiej w oczodołach osadzone,otwieram szerzej, by dostrzec to, co w maju jakimś cudem dotąd niezauważone.
Odważniej wybiegam w przyszłość ,
Świadoma swych słabości buduję swoją pewność!
I nogi ,choć krótkie zbyt i za mało jeszcze wytrzymałe, poddały się majowemu przedsięwzięciu, nosząc mnie truchcikiem po endorfiny , zdrowie ,sylwetkę , ale i  kontuzje...
Po nowe!
Bo nowe w maju się u mnie zdarzyło i dało mi nową jakość życia - matką mnie czyniąc dwukrotnie.
Miłością, świeżością i nadzieją co roku obficie maj mnie wypełnia!
I poddaję się temu.
Nie walczę i oporów nie stawiam.
Codzienność w maju jest inna,
W maju codzienność majem się mai.




























wtorek, 3 marca 2015

Pod niebem

Z prywatnego centrum dowodzenia patrzę dziś w niebo częściej niż zwykle.
Patrzę przez przeszklone ściany oranżerii,
Inaczej niż wtedy.
Wtedy przeszklone były oczy , a ścianą była niemoc!

Wtorek, trzeci dzień marca...

Słyszę kroki na klatce, potyczki słowne ojca i córki o włosy, których umyć o świcie jej nie dał.
Wstawać nie muszę,
Leżę więc prosząc o ciszę.
Ciszę, której na próżno oczekiwać, gdy do wyjazdu chwil niewiele im zostało, a powijakiem ich stan określić śmiem.
Podejmuję próbę,
Opanować wewnętrzne rozdarcie,
Zobojętnieć na panujący za drzwiami chaos.

Nie widzę nic, nie słyszę...
Usnęłam?
Tak , to sen przyszedł z pomocą , a pożegnalne wyznanie miłości(?) ten błogi stan na nowo zakłóciło.

Wstaję, gdy dom jest już pusty, a głowa pełna przemyśleń.

I patrzę w niebo ,
Częściej niż zwykle.
Inaczej.

Od dziś "doświadczalny wtorek" trzeci dzień marca zowie się.

Wtedy wielką tragedią rozdzielił rodzinę, wbrew sobie,

Dziś  wycieczką rozdzielił , (trochę) wbrew mnie...
 

























piątek, 27 lutego 2015

Na niby...

Jutro są moje urodziny,
Takie na niby,
Bo Luty ciągle jeszcze o jeden dzień jest krótszy niż 39 lat temu.

Czy będę świętować?
Nie planowałam, bo przecież rzadko cokolwiek planuję.
A nie, przepraszam...
Już w kilkunastu godzinach  Nowego Roku planowałam swoje nowe życie,
Dom był pełny i radosny w chwili, gdy ja zaczęłam narzekać , szlochać i konstruować w niezrozumianej rozpaczy"szczęśliwszy" (?) plan "B"...

Swoim "Nie grzesz ,Dziewczyno"-przywołał mnie mąż do porządku i psychicznego pionu, który nie wiedzieć czemu (???) rozsypał się w tamtym krytycznym momencie,  jak kostki domino.

To było, a plany ?
Plany i postanowienia,oczywiście, szlag  trafił!
Może i one były takie na niby?

Nie planuję więc.
Żyję , biorę, trochę daję i Bogu dziękuję!
Za wszystko!
I ciągle mam wrażenie , że stanowczo za mało wdzięczna Mu jestem!
I przeprosić za to powinnam.

Czynię więc to pośpiesznie,
Bo grzechem okrutnym jest mało wdzięcznym  za to wszystko  być!

Tak wdzięcznym trochę na niby...