środa, 15 stycznia 2014

Smak

Godz. 12:00
Debata  Obywatelska.
Dziecięca, chociaż mówi się,że nie ma dzieci, są ludzie.
Sala przestronna. Tłum znośny. Przedstawiciele Miasta i Gminy. Jurorzy i Dyrektorzy Szkół.
Finaliści Konkursu Krasomówczego. I rodzice. Może sześciu, w tym ja.

-Poproszę krzesełko do przodu, bo wie Pan, ja dokumentację dla szkoły robić będę...
Uprzejmy rodzic przystawia je we wskazane przeze mnie miejsce.
Aparat przygotowany. Obiektyw przeczyszczony. Jestem gotowa.
Jedno dziecko, drugie, trzecie...piąte.
Potem moje.
Fotografuję każdego. Moje filmuję.
Dobrze stanęłam. Widać ją, młodzież i całą świtę.
Będzie świetna pamiątka.
Pierwsze zdanie.  Słychać ją głośno i wyraźnie.
Jest dobrze , myślę.
Ale...
W jednej chwili dostrzegam niepokojące objawy.
Oczy przemawiającej córki robią się błękitniejsze i mniej wyraźne.
Coraz bardziej  błędne...
Wpatrzone raz w stół ,raz w sufit, jakby szukały ratunku w przestworzach.
Rumień wypełnia dotąd bladziuchne (acz okrągłe) lico.
O-o, Huston, mamy problem, mamy problem!
Jej załamuje się głos.
Mnie zaczynają drżeć ręce. 
Kolejne zdanie wypowiada już przez łzy.  Następnego...nie ma.
Ona walczy z emocjami, ja z coraz mniej miarowym oddechem.
Reaguję, choć sama słyszę szum w uszach.
Jest woda, zewsząd słowa otuchy i wisząca nad krzesłem łkającej córki -rozedrgana matka.
Tłum za nami i przed nami.
My, Oni i Wstyd. Duży. I tylko nasz.

***
Druga próba dopiero po ochłonięciu.
Nagrywam już z ukrycia. Tak jest bezpieczniej dla niej i dla mnie.
Słyszę ją i swoje serce. Nie widzę nikogo.
Mija minuta. Potem kolejna. Słowo za słowem. Zdanie po zdaniu.
Tekst własny i długi (zbyt!)
I własne dziecko mierzące się z nim i stresem!
Wystąpienie zdaje się nie mieć końca!
B l e d n i e m y.
Ona z przerażenia. Ja z   d u m y!
Było pięknie!  Najpiękniej!
Dla mnie! Dla innych!  Dla wszystkich!
Poza nią.
Dla niej z w y c i ę s t w o   dziś miało słony smak...