Z prywatnego centrum dowodzenia patrzę dziś w niebo częściej niż zwykle.
Patrzę przez przeszklone ściany oranżerii,
Inaczej niż wtedy.
Wtedy przeszklone były oczy , a ścianą była niemoc!
Wtorek, trzeci dzień marca...
Słyszę kroki na klatce, potyczki słowne ojca i córki o włosy, których umyć o świcie jej nie dał.
Wstawać nie muszę,
Leżę więc prosząc o ciszę.
Ciszę, której na próżno oczekiwać, gdy do wyjazdu chwil niewiele im zostało, a powijakiem ich stan określić śmiem.
Podejmuję próbę,
Opanować wewnętrzne rozdarcie,
Zobojętnieć na panujący za drzwiami chaos.
Nie widzę nic, nie słyszę...
Usnęłam?
Tak , to sen przyszedł z pomocą , a pożegnalne wyznanie miłości(?) ten błogi stan na nowo zakłóciło.
Wstaję, gdy dom jest już pusty, a głowa pełna przemyśleń.
I patrzę w niebo ,
Częściej niż zwykle.
Inaczej.
Od dziś "doświadczalny wtorek" trzeci dzień marca zowie się.
Wtedy wielką tragedią rozdzielił rodzinę, wbrew sobie,
Dziś wycieczką rozdzielił , (trochę) wbrew mnie...
Patrzę przez przeszklone ściany oranżerii,
Inaczej niż wtedy.
Wtedy przeszklone były oczy , a ścianą była niemoc!
Wtorek, trzeci dzień marca...
Słyszę kroki na klatce, potyczki słowne ojca i córki o włosy, których umyć o świcie jej nie dał.
Wstawać nie muszę,
Leżę więc prosząc o ciszę.
Ciszę, której na próżno oczekiwać, gdy do wyjazdu chwil niewiele im zostało, a powijakiem ich stan określić śmiem.
Podejmuję próbę,
Opanować wewnętrzne rozdarcie,
Zobojętnieć na panujący za drzwiami chaos.
Nie widzę nic, nie słyszę...
Usnęłam?
Tak , to sen przyszedł z pomocą , a pożegnalne wyznanie miłości(?) ten błogi stan na nowo zakłóciło.
Wstaję, gdy dom jest już pusty, a głowa pełna przemyśleń.
I patrzę w niebo ,
Częściej niż zwykle.
Inaczej.
Od dziś "doświadczalny wtorek" trzeci dzień marca zowie się.
Wtedy wielką tragedią rozdzielił rodzinę, wbrew sobie,
Dziś wycieczką rozdzielił , (trochę) wbrew mnie...